Sezon 2018 był moim najdłuższym okresem startowym w życiu. Pierwszy start przypadł bowiem już w połowie marca, a ostatni na początku października. Niestety nie cały ten okres był usłany różami. Były chwile zwątpienia, były chwile załamania. Jest też ogrom rzeczy, z których byłem zadowolony zarówno podczas etapu przygotowawczego, jak i licznych startów.
Największy sukces jaki udało mi się osiągnąć podczas przygotowań do sezonu, to duża poprawa moich umiejętności kolarskich. Podczas poprzedniego sezonu, to na etapie kolarskim najbardziej cierpiałem i ,,strzelałem” z grup podczas najważniejszych imprez międzynarodowych. W tym roku każdy z wyścigów ITU jechałem w czubie peletonu nie popełniając większych błędów technicznych, jak i taktycznych.
Najlepszym startem w moim wykonaniu, myślę że mógł być Puchar Europy w Melilli. To na tym wyścigu byłem bardzo dobrze przygotowany. Wyszedłem na wysokiej pozycji z wody. Na rowerze też cały czas trzymałem się czoła peletonu, jednak na przedostatniej pętli poczułem jak rower zaczyna się powoli huśtać, co mogło oznaczać tylko jedno… złapałem „gumę”. Znajdowałem się wtedy 3 km od strefy zmiany kół. Dojechałem ostrożnie do tej strefy, zmieniłem koło, i ukończyłem wyścig. Niestety walka o wysokie miejsca była już niemożliwa.
Kolejnym bardzo dobry rezultatem było 22 miejsce w Mistrzostwach Europy na dystansie sprinterskim. Był to bowiem wyścig, podczas którego mogłem sobie śmiało powiedzieć, że zrobiłem wszystko na co było mnie stać. Wyścig rozegrałem idealne taktycznie. Wszystko układało się perfekcyjnie, jednak nie byłem przygotowany na tyle dobrze podczas biegania, aby walczyć o wyższe pozycję. Bardzo ubolewam, że nie udało się powalczyć akurat na tym wyścigu o trochę lepsze miejsce.
Jak wiadomo podczas tak długiego sezonu muszą być wyścigi najlepsze jak i te, które były największymi porażkami. Dla mnie takim wyścigiem był start w Serii Mistrzostw Świata sztafet w Edmonton. Pojechaliśmy wraz z reprezentacją Polski do Kanady na zawody, aby walczyć o punkty do rankingu olimpijskiego. Niestety wracaliśmy zza Oceanu na tarczy, ze spuszczonymi głowami, z napisem przy naszych nazwiskach LAP – oznacza to, że zostaliśmy zdublowani podczas etapu kolarskiego, co wyeliminowało nas z wyścigu na trzeciej zmianie. Pocieszające jest to, że przegraliśmy z najlepszymi zawodnikami na świecie. I to by było na tyle. Tak jak wspomniałem na początku, podczas tych kilku miesięcy były chwile radości, były chwile rozczarowań, ale jedno jest pewne – pojawiło się światełko w tunelu do osiągania dobrych rezultatów. Zacząłem regularnie kończyć wyścig kolarski w pierwszej grupie. Niestety coś nie zagrało, aby pokazać swój potencjał na bieganiu… Co to było, nie potrafię powiedzieć, na pewno przyszedł czas na zmiany, przyszedł czas aby znaleźć rozwiązanie i pójść krok dalej.